Takiego Uwe to ja rozumiem. No, dobra... Nie do końca, ale i tak jestem pod wrażeniem.
Prawdziwa historia zostaje tu przedstawiona w ekstremalnie brutalny sposób, a okrutne sceny nie kończą się szybko. Zostajemy na półtorej godziny zamknięci w celi ze zwierzętami i musimy chłonąć ten klaustrofobiczny klimat. Przedstawiona opowieść wydaje mi się bardzo autentyczna, a przyczynowo skutkowy sposób myślenia zwyrodnialców dawno nie był tak bliski widzowi. Wrażenie robi także aktorstwo, oraz improwizowane dialogi. O ile Sam Levinson jakoś mnie nie przekonał, to Edward Furlong, Steffen Mennekes i Shaun Sipos spisali się na medal.
Niestety film ma kilka sporych wad. Przede wszystkim jest za długi. Tak krótką historię na siłę rozciągnięto na 90 minut, podczas gdy wiele dałoby usunięcie 15 minut. Głównie przeszkadzają gadające głowy w drugiej części seansu. Zero składnych wypowiedzi i wciąż powtarzanie tych samych fraz. Ogólnie ten film po scenie gwałtu traci niestety impet i staje się mocno rozciągnięty. Gdyby nadal zachował taką samą moc wymowy mielibyśmy do czynienia z dobrą produkcją. A tak jest zaledwie nieźle.
Słabe 6.