Główny bohater mówi, że nie powinno być dostępu do broni palnej, przytacza też chyba w dwóch częściach ten tekst o tym że w całym roku w USA ginie ileś tam od broni palnej (chyba to było 11 tys.), a w GB 300, tylko że po 1: to dzięki temu łatwemu dostępowi do broni może robić to co robi, a po 2: jeżeli chce żeby inni ludzie poszli w jego ślady, to tym bardziej tej broni będą potrzebować. Każdy zwykły obywatel może jakiegoś tam prezesika zatłuc czym popadnie i do tego nie trzeba broni palnej, ale jak się zlecą służby specjalne, policja, wojsko i inne tego typu w obronie bogatych i na wysokich stanowiskach, to wtedy przyda się tym ludziom broń, bo w machaniu kosą w kierunku czołgów to tylko Polacy mają czarny pas. No chyba że te służby zbuntują się razem z innymi ludźmi, ale nie jest to pewne, a wiadomo, że różnego rodzaju służby nie są dla ludu, tylko dla rządzących i innych grubych ryb. Może główny bohater ma na myśli świat już utopijny, gdzie mamy pokój i dobrych ludzi i wtedy nie powinno być broni palnej, ale jak mamy dobrych ludzi, to choćby za rogiem był arsenał, to dobry człowiek dobrego nie zabije, a więc potrzeba tej broni palnej, aby zacząć jakąś rewolucję. Ciężko było by taką rewolucję zrobić we wspomnianej GB, lub chociażby w Polsce, a więc myślę, że główny bohater (albo antybohater jak kto woli) tego filmu zaprzecza sam sobie i nie do końca przemyślanie o tym mówi.